wtorek, 17 marca 2009

Skandalowizja



Jejku! Uświadomiłam sobie, że minął ponad miesiąc mojego życia w Belgradzie. Nie ma znaczenia czy mieszkam w Warszawie, Krakowie, Brnie czy tutaj, ponieważ stale pojawia się ten sam problem – brak czasu. Codziennie nowymi sprawami zapełniam poszarpany notes. Mało pomocny jest zeszyt, w którym rozpisałam plan działania na kolejne miesiące. Ilość podpunktów i ważnych dat spędza mi sen z powiek. Jedynie poranny przegląd prasy przy mocnej kawie stawia mnie na nogi. Z nagłówków gazet nie schodzi temat Kosowa oraz piłki nożnej. Ostatnio także Eurowizja zdominowała tutejsze media. Program śniadaniowy karmił widzów Beoviziją (rozgrywka wyłaniająca serbskiego finalistę konkursu Evropesma). W miejskich trolejbusach dziewczęta podśpiewują ulubione melodie, które królują w dzwonkach telefonów komórkowych. Na przyjęciu zamykającym Festiwal Filmowy FEST też nie ominęła mnie rozmowa na ten temat. Poczułam się głupio, kiedy w towarzystwie dziennikarek okazałam brak zainteresowania wobec zbliżającego się wydarzenia. Wówczas nie znałam jeszcze żadnych utworów. Moja ignorancja wynika z faktu, że w Polsce nie przywiązujemy wielkiej wagi do Eurowizji. Tutaj jest inaczej. O finał walczą aktualne gwiazdy serbskiej popkultury. Mimo że w moim notesie zabrakło miejsca na to wydarzenie to Bezovizija dopadła mnie sama. I tak brak wieczornych planów spowodował, że postanowiłam skorzystać z zaproszenia znajomej z radia, która zaoferowała mi bezpłatny bilet. Tym sposobem znalazłam się na galowym koncercie w Centrum Sava. Plastikowa, kolorowa i świecąca scena zapowiadała show w stylu turbofolk - gatunek muzyczny zawierający motywy charakterystyczne dla melodii serbskiej, tureckiej, cygańskiej oraz greckiej. Tutejsza telewizja kablowa oferuje około siedmiu programów zdominowanych tym stylem. Warto wspomnieć, że turbofolk szczyt popularności osiągnął podczas wojny domowej na Bałkanach, kiedy Serbia i inne narody byłej Jugosławii zostały wyobcowane na arenie międzynarodowej. Stał się też narzędziem w rękach polityków do szerzenia propagandy. Teksty piosenek nafaszerowane były treściami nacjonalistycznymi. Jedną z najbardziej znanych wokalistek turbofolku jest Ceca, wdowa po zbrodniarzu i dowódcy paramilitarnego oddziału „Tygrysów” Željka Ražnatovicia, znanym jako „Arkan”. Piosenkarka ubiera się wyzywająco, balansuje na granicy kiczu oraz eksponuje swoje już nienaturalne atuty kobiecości. W związku z tym czekałam aż na scenie pojawią się śpiewające o miłości roznegliżowane wokalistki z dekoltami do pasa w skąpych ubrankach. Ku mojemu zdziwieniu takich przedstawicielek było mało. Większość wykonawców reprezentowała najróżniejsze style muzyczne takie jak: swing, pop, rock, turbofolk. Nie tylko wykonawcy byli zróżnicowani, ale i publiczność. Nie zabrakło dziewczynek przypominających wyglądem Paris Hilton oraz Courtney Love. Silną inspiracją dla zespołów młodzieżowych jest kultura Emo, a ich wokalistki przypominają Avril Lavigne. Starsi wyjadacze natomiast koncentrują się na elementach narodowych i Etno. Obowiązkowo też pojawili przesłodzeni mężczyźni niczym Enrique Iglesias. Każda piosenka miała odpowiednią aranżację i przypominała mały teatrzyk. Pozytywny uśmiech na mojej twarzy wywołały zespoły wykorzystujące w zabawny sposób elementy serbskiej kultury. Nie tylko fajnie zaśpiewali, ale i dobrze bawili się na scenie. Eliminacje trwały dwa dni. Pierwszego dnia wybrano 10 półfinalistów, którzy walczyli w niedzielę o pierwsze miejsce. Dodatkową atrakcją były występy tegorocznych reprezentantów z krajów byłej Jugosławii. Piosenkarkę z Czarnogóry wygwizdano, ponieważ śpiewała po angielsku i stwierdziła, że jest to język, w którym najlepiej się komunikuje z autorami utworu, gdyż są obcokrajowcami. Słoweńcy byli bardziej dyplomatyczni - Mamy nadzieję, że spodoba się Wam nasza piosenka, tak jak nam podoba się Wasz Belgrad - tymi słowami kupili publikę. Na scenie pojawił się także znany wszytskim - Żelijko Samardzić – Serb z Hercegowiny, który wywołał poruszenie podzielonej publiki. Wszystko zapowiadało się pięknie, aż do kulminacyjnej rozgrywki. Niedzielna powitała widzów informacją o pomyłce w podliczaniu głosów. Do finału powinny dołączyć jeszcze dwie osoby: Ivana Selakov i Ana Nikolić. Ostatnia jednak odmówiła udziału. Zwyciężył Marko Kon i Milan Nikoli z utworem i wyglądem nie Eurowizyjnym. Werdykt wzbudził wielkie oburzenie. Liczna grupa fanów grupy rockowej OT Bend wygwizdała laureatów. Zespół Regina z Bośni i Hercegowiny posądzono o plagiat. Od poniedziałku w gazetach pojawiły się nagłówki typu: Skandalowizja, Wielkie oburzenie na finałowej gali, Faworyci publiczności na drugim miejscu, Regina skopiowała piosenkę. Warto wspomnieć, że Serbowie śledzą wyniki w innych krajach. Z tutejszych gazet dowiedziałam się, że Ukrainka będzie reprezentować Rosję. Ponadto Belgrad odwiedziła fińska grupa, która wygrała kilka lat temu Eurowizję. Temat nadal króluje na pierwszych stronach gazet. Szał będzie trwał pewnie do maja czyli do finału w Moskwie. Może nawet dłużej. Wyniki też trzeba będzie skomentować.



Ci jadą do Moskwy


Faworyci publiczności




Pani w stylu turbo




Specjalni goście z Izraela i Armenii z Jeleną



Pozytywni i zabawni - tak jak śpiewają, że nie jest im potrzebny Hollywood, ani Ameryka, wystarczy Eurowizja ;-)






Ps. W Belgradzie też zrobiło się troszkę zielono z powodu Patryka

4 komentarze:

eM. pisze...

O Jezu Ana, Ty to masz życie! Keep going!

abecedaBalkANA pisze...

a ty keep going to dojczland! i to już! ;-)

eM. pisze...

Anczysko, co nic nie piszesz? Ja lubię Cię czytać, rozrywkę mi wstrzymałaś. Słuchaj, czy Ty tam bałkańsko się nadal będziesz udzielać w sierpniu? Bo ja mam wielką chęć wybrać się w podróż z wiekuistym celem "południowy wschód" i jakbym miała Ciebie na celu, to by ta podróż realniejszą się zdała. Ponadto będę miała kupę pytań... ale to przy okazji.

abecedaBalkANA pisze...

Powróciłam do świata wirtualnego, więc już nadrabiam z wpisami, a co do sierpnia dogadamy się, bo mam dla Ciebie propozycję ;-)

 
website-hit-counters.com
Hit counter provided by website-hit-counters.com website.